— Panie Cremieux — odezwał się Cavaignac — robisz pan dużo hałasu...
— A co to panu przeszkadza?
— To mi przeszkadza, że pan siedzisz na ławie ministrów.
— Chcesz pan, żebym z niej wstał?
— Ależ!...
Cremieux wstaje i wychodzi z ławki, mówiąc:
— Generale, wypędzasz mnie z niej, a ja pana na nią wprowadziłem.
W samej rzeczy Cremieux, należąc do Rządu Tymczasowego, zamianował Cavaignac’a ministrem wojny.
W ciągu trzech dni, poprzedzających rozprawy, Izba także była wzburzona i niepewna. Przyjaciele Cavaignac’a drżeli potajemnie i usiłowali innych nastraszyć. Mówili oni: Zobaczycie! Nadrabiali miną.
Gdy Jules Favre wspomniał na trubunie o wielkich i uroczystych rozprawach, zbliżających się dla Izby — wybuchnęli śmiechem.
Pan Coquerel, pastor protestancki, spotkawszy Cavaignac’a w przedsionku, rzekł do niego:
— Trzymaj się ostro, generale!
— Ja! — zawołał Cavaignac z zaiskrzonemi oczami — w kwadrans czasu wymiotę tych nędzników!
— Ci nędznicy, to byli: Lamartine, Garnier-Pagès, Ledru-Rollin i Arago. Ten ostatni, co prawda, był wątpliwy; opowiadano, że zbliżył się z Cavaignac’iem.
Cavaignac w tej właśnie chwili dawał krzyż Legii honorowej biskupowi Quimper, księdzu Legraverand, który go przyjął.
Strona:Wiktor Hugo - Rzeczy widziane 1848-1849.djvu/96
Ta strona została przepisana.