Strona:Wiland - Libussa.djvu/64

Ta strona została przepisana.
— 60 —

chwalstwa, sciągnie swą rękę do xiężyca, zniesie go z obłoków, i iak dobroczynném swiatłem, będzie oswiecał ziemię!“
Posłowie stali w głębokiém milczeniu i z zadziwieniem spoglądali na przepowiadaiącego. Odszedł Przemysław, wyprzęga woły darowane od Libussy, puszcza na wolność, te zaś bieżąc przez łąkę, wkrótce skryły się z oczu widzów. Przytém zdiął z siebie obuwie wieśniacze, omył w strumieniu swe nogi, wdział drogie odzienie, przepasał się mieczem, i przypiął złote ostrogi. Z wielką radością wskoczył na konia, i gdy iuż był gotów do odjazdu, kazał wziąć posłom z sobą swe chodaki na pamiątkę, że niegdyś człowiek niskiego urodzenia, dostąpił naywyższéy w Czechach godności, i aby, ani on, ani iego potomkowie, niepysznili się swą wielkością, ale pamiętali na pochodzenie z wieśniaków, szanowali go i bronili. Od tego czasu weszło we zwyczay, że w dzień koronacyi królów Czeskich, pokazywano im chodaki, i ten zwyczay trwał póty, póki nie ustała familiia Przemysława. Posadzony orzechowy pręcik, wyrosł i przyniósł owoc, wkorzenił się głęboko, a stąd wypuszczaiąc rostki, tak dalece, że cała rola zamieniła się późniey w las orzechowy, który wielce był