Strona:Wilhelm Bogusławski - Wizerunek czynności i zasług Towarzystwa Przyjaciół Nauk Poznańskiego.pdf/38

Ta strona została przepisana.

się, naporem swym torowały strugi, po których nie tylko rozwój, lecz i organizacya Towarzystwa płynąć musiały. Zarząd temu nie przeczył, pojmując, że przeciw wody płynąć trudno, szedł za popędem prądu, który życie naukowe wlał do pięciu wydziałów obecnie pracujących. W gruncie rzeczy nie przyniosło to szkody. Owszem, skierowanie działalności Towarzystwa stosownie do potrzeb i sił miejscowych, udowodniło zasób sił i zmysł członków Towarzystwa do radzenia samym sobie, nie oglądając się na pomoc postronną, ani na oziębłość publiczną. A to znowu przedstawia zjawisko nadzwyczaj pomyślne, albowiem udowadnia, że się znalazła na ziemiach wielkopolskich nareszcie zaradność, tak mało licująca niegdyś z charakterem słowiańskim.
Długą i mozolną była praca nowej instytucyi nim na drogę rozwoju wstąpiła. Kilkanaście lat wypadało kroczyć wśród cierni i głogów dla tego tylko, aby na rozdroże trafić: zawiesić na lat parę czynność i przytułek znaleść w Bazarze (1869). Okoliczności były bardzo ciężkie, a czyja ręka i głowa odparła groźne ciosy, o tem historya później dopiero opowie. Dziś tylko ogólnie powiedzieć możemy, że tylko niezłomny charakter przedstawicieli Towarzystwa i zdolność radzić samym sobie w najcięższych warunkach bytu, wyprowadziły je z bezdroża na pewny gościniec i dały możność obejrzenia się dokoła, ale do niwy kwiecistej było jeszcze daleko. Dziesięć lat wypadało krzepić się na duchu, wprowadzać oszczędność, budować, wewnątrz się urządzać, do ofiarności publicznej kołatać, obudzać siły drzemiące, aby módz powiedzieć: zbliżamy się powoli do celu. Tu zjawiła się jeszcze jedna, mało u nas znana, cnota: wytrwałość. Długa praca przekonała, że przewodnicy Towarzystwa zdolni byli nietylko wywoływać ulotne pomysły i w chwilach krytycznych znajdować środki zaradcze, lecz i wytrwale dążyć w obranym kierunku, niezrażając się żadnemi dolegliwościami i niepowodując się żadnymi interesami, prócz gorącej chęci służenia krajowi doprowadzeniem rozpoczętego dzieła do końca.
Nie posiadając w początkach istnienia swego żadnych zasobów materyalnych, Towarzystwo Przyjaciół Nauk mogło się co najwięcej spodziewać zebrania, drogą ofiarności publicznej, książek, przedmiotów pamiątkowych, trochę wykopalisk, słowem zgromadzić niewielkie prowincyonalne muzeum, jako pomoc dla prac historyczno-literackich, lecz, żeby urządzić galerye obrazów cennych i rzadkich, żeby zamiast jednej biblioteki formować kilka jej osobnych oddziałów, posiąść arcydzieła sztuki narodowej, bogate zbiory przyrodnicze, numizmatyczne, archeologiczne i ozdobić się jedynym w rodzaju swym gabinetem jubileuszowym J. I. Kraszewskiego, tego nie mogło przyjść do głowy najbardziej nawet optymistycznym inicyatorom Towarzystwa. A jednak rzeczywistość przewyższyła wszelkie najśmielsze oczekiwania. Trzy-