seryo. Poznać przecie po panu, że jest modernistą…
MIROSZ (ze swego miejsca, nie podnosząc głowy): I dekadentem!
BODEŃCZYK: To pan i dekadentem! Proszą! to ciekawe!! Muszę bo panu się przedstawić, że jestem frenologiem, t. j. badaczem jaźni współczesnego pokolenia. A pan masz jaźń?
SAGAN: Ja, panie, ja… mam dwie wsi na Podolu.
MIROSZ: To ma dwie jaźnie!
SWARA: Ee, z wami nie można poważnie dyskutować o sztuce! (Podnosi się, rzucając krzesłem. Hałas ten budzi Alfreda i Felę, pogrążonych dotąd w cichej rozmowie).
FELKA (rozgląda się): A jak tu u pana ładnie!
ALFRED: Dzieciaku, co tu ładnego? (Prowadzi ją po pokoju). Nawet kwiatka dla ciebie nie mam.
FELKA: To pan kwiaty–by mi dawał? Mnie dotąd nikt kwiatów nie ofiarował, a był jeden… co bił.
ALFRED: Psiakrew!
FELKA: Ale teraz mi tak dobrze, dobrze… Zdaje mi się, com o tyle młodsza… I że żyje moja matka jeszcze… Bo musi pan wiedzieć, że póki matka żyła… ojoj! I do szkoły chodziłam.
Strona:Wilhelm Feldman-My artyści.djvu/036
Ta strona została przepisana.