stanąć przed zwierciadłem i przybrać aktorską postawę, przyczem patrząc raz w książkę, raz w zwierciadło, recytuje całe „kwestye“ z szekspirowskiego „Lira“):
Biedna Kordelio! jakże ty się wydasz? — Nie biednam ja, bo w sercu mam pewność. Że moja miłość bogatsza, niż słowa…
(Przestraszyła się, że za głośno mówi, skoczyła do drzwi, nadsłuchuje, z wzmożoną gorliwością kończy czyszczenie buta, ale widać, myśl jej rozbudzona już wydziera się z redakcyi „Chryzantemu“ do innego świata, który zdążyła w kilku ostatnich miesiącach poznać. Za chwilę znowu przed zwierciadłem z książką):
LISTONOSZ (wchodzi): Pa'm do nóg!
FELKA: Dzień dobry, wujku! Dużo wujek przyniósł pieniędzy?
LISTONOSZ (szorstko): P. redaktor w domu?
FELKA: Śpi… Niechże wujek ciszej…
LISTONOSZ: Wielgie państwo, wielgie rzeczy… No, niech se ta śpi zdrowo. (Chce odejść).
FELKA: Wujku, proszęż mnie oddać to trochę pieniędzy! Pewnie dużo tam tego niema!
LISTONOSZ (z tłumionym gniewem): Nie jestem twoim wujem, ty zatracona! Odczep się, pókim dobry!