Na wyjściu, Panie. Schorzała nędzota
Czeka nań tłumnie; pragnie uzdrowienia.
Na ich cierpienie wszelki zachód sztuki,
Staje się próżnym. Ale jego rękę,
Taką świętością obdarzyło niebo,
Ze on uzdrawia przez samo dotknięcie.
Dzięki, lekarzu.
Cóż to za choroba,
O któréj mówi?
Oni zowią niemoc.
Cudowne sprawy w tym pobożnym królu;
Tych sam bywałem świadkiem w czasie mego
Pobytu w Anglji. Jemu tam wiadomo,
Jak modły swoje zanosi do Boga;
Ale w dotkniętych ciężkiemi niemocy,
Leczy nabrzmienia i zjadliwe wrzody,
Przykre dla oka, rozpaczne dla sztuki.
Wiesza na szyi złote talizmany,
I nad choremi odmawia modlitwy,
A głos powszechny niesie, że cudowną
Moc tę leczenia przez błogosławienie,
Przekaże swoim królewskim następcom.
Obok tej dziwnéj władzy, on posiada
Jeszcze niebieski dar prorokowania;
I pełno pociech tron jego otacza,
Widome znamię, że jest w stanie łaski.