Strona:William Shakespeare - Dramata Tom II tłum. Komierowski.djvu/104

Ta strona została przepisana.
102
MACBETH.
LEKARZ.

Na wyjściu, Panie. Schorzała nędzota
Czeka nań tłumnie; pragnie uzdrowienia.
Na ich cierpienie wszelki zachód sztuki,
Staje się próżnym. Ale jego rękę,
Taką świętością obdarzyło niebo,
Ze on uzdrawia przez samo dotknięcie.

MALCOLM.

Dzięki, lekarzu.

(Lekarz odchodzi).
MACDUFF.

Cóż to za choroba,
O któréj mówi?

MALCOLM.

Oni zowią niemoc.
Cudowne sprawy w tym pobożnym królu;
Tych sam bywałem świadkiem w czasie mego
Pobytu w Anglji. Jemu tam wiadomo,
Jak modły swoje zanosi do Boga;
Ale w dotkniętych ciężkiemi niemocy,
Leczy nabrzmienia i zjadliwe wrzody,
Przykre dla oka, rozpaczne dla sztuki.
Wiesza na szyi złote talizmany,
I nad choremi odmawia modlitwy,
A głos powszechny niesie, że cudowną
Moc tę leczenia przez błogosławienie,
Przekaże swoim królewskim następcom.
Obok tej dziwnéj władzy, on posiada
Jeszcze niebieski dar prorokowania;
I pełno pociech tron jego otacza,
Widome znamię, że jest w stanie łaski.