Strona:William Shakespeare - Dramata Tom II tłum. Komierowski.djvu/123

Ta strona została przepisana.
121
ODSŁONA V. SPRAWA V.
POSŁANIEC.

Ze wzgórka stojąc na wedecie,
Patrzę ku Birnam, a w tém mi się zdało,
Ze las się pomknął.

MACBETH (Chwytając go).

Kłamco! nędzniku!

POSŁANIEC.

Niech mnie dosięgnie gniew wasz jeźli kłamię;
Daléj ćwierć mili, sam dojrzysz, jak mówię,
Las wędrujący.

MACBETH.

Jeźli fałsz roznosisz,
Na pierwszem drzewie obwieszę cię żywcem,
Aż z głodu wyschniesz; jeźli prawdę, wówczas
Niedbam, że ze mną to samo dokonasz.
Teraz się moja odwaga zachwiała;
Lękam się słówek dwuznacznych, któremi
Zły duch obwija kłamstwo jako prawdę.
Nie trwóż się, póki pod mur Dunsinany
Nie pomknie las Birnamu. — Ot, a teraz,
Pod Dunsinane ciągnie las. — Do broni,
Do broni, naprzód! — Jeżeli nie myli
Jego zeznanie, trudna rzeczy postać;
Nie mam gdzie uciec, nie mogę pozostać;
Mierzi mi słońce. Radbym widziéć w chwili,
Wszystko na okół wraz ze mną ginące:
Uderzcie w dzwony; wichry szalejące!
Pchniejcie ostatnią zniszczenia godzinę!
Jeźli już ginąć, z bronią w ręku zginę.

(Odchodzą).