Strona:William Shakespeare - Dramata Tom II tłum. Komierowski.djvu/139

Ta strona została przepisana.
137
NA MACBETHA.

jest i czém być może. Dotychczas był tylko dzieckiem szczęścia i chwały; ona w niego wpatrzyła się głębiéj, uznała najgodniejszym korony, i tę chcę podać jego zasługom. Jego męzka natura stanowi jéj dumę, a co działa, działa wyłącznie dla niego. Chce zyskać Złotą opaskę więcéj dla męża, niżeli dla siebie. O swojém wyniesieniu nigdzie nie wspomina wyłącznie. Żyje w nim i dla niego. Jakże tryumfującém jest jéj powitanie: Cześć Ci co kiedyś! — To jest prawdziwa strona jéj charakteru; to są bodźce, dla których całkowicie politowania naszego usunąć jéj nie zdołamy. Każdy badacz jéj charakteru, dodaje Gervinus, przeczuwał w niéj lepszą stronę, lubo nie wielu zdołało dopatrzyć się jéj na właściwém miejscu.
Z wzajemnego ustawienia ku sobie obojga małżonków, zdaje się na pozór przeglądać w ich związku więcéj stosunek poszanowania, aniżeli uczuciowéj spójni; jednakże i tu zostawił poeta stanowcze skazówki. Ona była matką, lecz nie dochowała dzieci. Z naturalnéj potrzeby, w takowym razie małżonkowie, nagleni są skłaniać się więcéj ku sobie. Pieszczotliwe wyrażenia, jako: luby goworku, nie zwraca się do żadnej Klitemnestry. Kobieta ta, która w podżeganiu do czynu, nie szczędzi dla męża ostrych i pogardliwych wyrażeń, w końcu sceny uczty, nie może się zdobyć ani na jedno słowo wyrzutu i nagany. Najwyraźniejsze jednak świadectwo poety, że w niéj kobiecość nie jest zniszczona, lecz tylko naciśnięta, leży w obrazie jéj stanu po dokonanym czynie. Stoi naprzód spokojna; gdy jednak następnie żadne z jéj złotych marzeń się nie spełnia; zamiast świetnéj dostojności, następuje rokosz w pań-