Strona:William Shakespeare - Dramata Tom II tłum. Komierowski.djvu/143

Ta strona została przepisana.
141
NA MACBETHA.

brnął, że mu jest jedno, czy na wstecz, czyli naprzód stąpa. Dotychczas podejrzywał samego Banca, teraz domy wszystkich przepełnia szpiegami i podejrzanych ściga. Grozi uszłym królewicom; pożąda Macduffa i rodzinę jego wytępia. Dotychczas bolał nad tém, że sen własny zamordowrał; że go odstąpił ten balsam natury, i że go marzenia dręczą; teraz pod stekiem okropnych zamysłów, chce spać spokojnie w śród gromu piorunów. Niegdyś drażliwą jego wyobraźnią, każdy huk nocny przerażał, teraz tak się przesycił okropnościami, że zmysł do bojaźni stracił. Wprzódy namyślał się nad czynami, teraz snują mu się po głowie rzeczy, które pierwéj spełnić, niż obmyślić trzeba. Jeszcze nie dorosły do działania, póki w trop za myślą, nie dogania czyn.
Na tém najwyższém przesileniu swojej natury, umacniany jest przez czarownice. Te starają się utwierdzić w nim tę zatwardziałość w grzechu, to poleganie na mocy ludzkiéj, tę obojętność na prawa Boże, co poeta podciągnął pod wyraz ufności (security) a która w ich ustach jest najpewniejszą zgubą ludzi. Wyrażenia dwojakiego znaczenia u tych sióstr losu, utwierdzają go w owéj ufności. Ich zamiarem jest przyśpieszyć jego upadek, aby szydził ze śmierci, a nadzieje swoje wyniósł po za bojaźń, rozum i łaskę. Gdy się następnie przekonywa o złudzeniach szatana i widzi zbliżający się koniec, znowu występuje w nim na jaśnią zaciętość męzka; ale tu już podwrócona ufność, budzi w nim zarazem obawę, która się mięsza do wewnętrznéj walki, z jego twardą wolą. Gdy się zbliża las Birnamski, chwieje się na chwilę w odwadze, ale dla tego przerzuca się do obrony z wściekłością, którą więcéj mu przy-