Przy dobréj, czemuż wkrada się pokusa;
Jej groźny obraz najeża me włosy,
I tętno serca wbrew prawom natury,
Naciska w piersiach? Obecna obawa
Mniej mnie przeraża, niżeli widziadła
Z pod jej zasłony; mórd spełniony myślą,
Tak silnie wstrząsa głębią mojéj duszy,
Ze wszelki inny ruch tamuje życia,
Tylko ta mara wciąż stoi przedemną.
Patrzcie, towarzysz wpadł nam w zachwycenie,
Jeżeli los mi przeznaczył koronę,
Niech sam ją poda, bez mego udziału.
Nowe zaszczyty, tak mu nie przystają,
Jak obca odzież, która zwykle wadzi,
Aż ją przyswojeni przez częste użycie.
Niech padnie co chce; wszak czas i godzina
Ubiega szybko i w dniu najburzliwszym.
Zacny Machbeth-ie, twéj powolnéj chęci,
Radzi pragniemy.
Darujcie; — zwichniętą
W ubiegłe czasy odniosłem się myślą;
Mili panowie, te wasze przysługi,
W wdzięczném są u mnie nakreślone sercu;
A dnia każdego przejrzę spis mych długów.