Wysłał przed gońcem, który w pełnym biegu
Przybył i ledwie mógł zatchnioną piersią,
Zdać posłannictwo.
Miejcież o nim pilne
Staranie, wielką przynosi wiadomość.
Ochrzypł kruk, który zło-wróżbi Duncana,
Do mego zamku wjazd dziś okrakuje.
Teraz wy duchy, przybywajcie wszystkie,
Którym oddana straż myśli morderczych,
Przystąpcie i mnie obnażcie z niewiasty,
Niech dzika wściekłość na wskroś mnie przenika
Od stóp do głowy! niech mi krew stężeje;
Niech każdy otwór dla skruchy się zawrze,
A żaden bodziec wrodzonego czucia,
Niech nie zachwieje groźnego zamysłu,
Nie zwichnie czynu! Tu, na moje łono,
Tulcie się wszystkie posłanniki mordów,
Gdzie-kolwiek tylko w niewidnéj postaci
Nas okrążacie, a chciwe zniszczenia,
Tu, zamiast żółci, ssiejcie piersi moje.
Zejdź brudna nocy, owita całunem,
I pod zamroką piekielnego dymu,
Prowadź mój sztylet na oślep do celu;
Niech łuna niebios zapony ciemności
Twéj nie rozerwie i krzyknie: Stój, wstrzymaj!
Wysoki Glamis! i dostojny Cawdor!
A nadto większy przez owo prorocze:
Cześć ci, co kiedyś! — List twój wywiódł moje