W tém co jéj ongi tyle niosło szczęścia?
Teraz dopiéro oceniam twą miłość.
Lękasz się, czyli odwagą i czynem,
Staniesz do równi, jakim byłeś w chęci.
Chciałbyś najwyższą posiąść chwałę życia,
A w własném zdaniu jesteś prosto tchórzem,
I potém radbym, czekać na to nie śmiem,
Jak kot w przysłowiu?
Proszę cię zamilkniéj;
Ja wszystko ważę czemu człek podoła;
Kto więcéj waży, ten nim być przestaje.
Więc bydle jakieś podało ci zamysł
Ów, coś mi zwierzył? Właśnie byłeś mężem
Wtenczas, gdyś uczuł odwagę do czynu,
Im byś owładnął większą jeszcze śmiałość,
Tem byś dzielniejszym był mężem. Wszak wówczas,
Gdy czas i miejsce nie sprzyjały temu,
Chciałeś je nagiąć do celu, a teraz,
Skoro się same podały, tyś zniknął.
Karmiłam dzieci i znam jako silnie,
Krępuje miłość macierzyńska; jednak,
Ssące niemowlę, kiedy się uśmiecha,
I miękką wargę do piersi mych tuli,
Z własnego łona, sama bym porwała,
I mózg rozbiła, gdybym poprzysięgła,
Jak ty przysiągłeś.
A jeżeli chybi? —