Strona:William Shakespeare - Dramata Tom II tłum. Komierowski.djvu/38

Ta strona została przepisana.
36
MACBETH.

Zwykle się garną, — Podaj mi mój pałasz. —
Kto tam?

Wchodzi MACBETH i SŁUGA z pochodnią.
MACBETH.

Przyjaciel.

BANQUO.

Cóż to o téj dobie
Czuwacie, panie? Król się już położył;
Zadowolony był nie zwykle tutaj;
Waszych dworzanów hojnie udarował.
Dla waszéj Lady przysyła ten brylant,
Z dodatkiem że go daje w upominku,
Swojéj uprzejméj gospodze; a potém
Z ochotną myślą udał się na wczas swój.

MACBETH.

Zastał nas w domu nieprzygotowanych,
A chęci nasze przejść musiały, Panie,
W posługę braku, lubo pragną zawsze
Służyć swobodnie.

BANQUO.

Na niczem nie zbrakło.
Ostatniéj nocy znów mi się marzyły,
Owe trzy siostry losu; one jednak
Dotąd wam w części wywróżyły prawdę.

MACBETH.

Nie myślę o nich;
Chyba że nam się poda chwila składna,
Słów parę o tém nie będzie od rzeczy;
Czas sami wskażcie.

BANQUO.

Ten na waszéj woli. </poem>