Strona:William Shakespeare - Dramata Tom II tłum. Komierowski.djvu/41

Ta strona została przepisana.
39
ODSŁONA II. SPRAWA II.
SPRAWA II.
Tamże, wchodzi LADY MACBETH.
LADY MACBETH.

Co ich spoiło, to mnie rozrzeźwiło;
Co ich stłumiło, mnie zadało ognia.
Cicho! — pst! — sowa wrzasnęła, złowieszczy
Stróż nocy, głosi żałobną, dobranoc.
On tam już przy nich; drzwi komnat rozwarte,
A spite sługi drwią głośném chrapaniem,
Z swego urzędu. Zmięszałam im trunek,
Że śmierć i życie wiodą o nich spory,
Które przemoże.

MACBETH (wewnątrz).

Kto tam? — holla!

LADY MACBETH.

Biada!
Cała truchleję; pewnie się ocknęli,
I już po wszystkiém. — Zamiar sam bez czynu,
Zgubi nas. — Cicho! — sama rozłożyłam
Gołe sztylety, musiał one dostrzedz.
Gdyby mi śpiący nie przypomniał ojca,
Byłoby po nim. — Mężu mój?

(Wchodzi Macheth).
MACBETH.

Już dokonałem; — doszedł cię tu hałas?

LADY MACBETH.

Tylko huk sowy i ćwierkanie świerszcza.
Czyś się odezwał?

MACBETH.

Kiedy?