Tak się nie wgłębiaj w to.
Dla czegóż Amen, wymówić nie mogłem?
Czułem potrzebę wielką miłosierdzia,
A jednak Amen, zaparło się w krtani.
Gdyby te sprawy przyszło brać tak ściśle,
To by nas mogły przywieść do szaleństwa.
Tak mi się zdało, że słyszę wołania:
Nie spijcie dlużéj! Macbeth sen morduje;
On sen niewinny, sen który nawija
Rozsnute pasmo trosków, który grzebie
Codziennie życie; topi ciężkie znoje,
W myśl ranną leje balsam pocieszenia;
Sen, wtórą wielkiej natury zastawę,
Najlepsze danie na godach żywota.
Cóż za marzenia?
Wciąż po całym gmachu
Wołało: Dłużéj nie spijcie już! Glamis
Sen zamordował; dla tego leż Cawdor
Nie uśnie więcéj; Macbeth już nie uśnie!
Cóż tak wołało? o mój zacny Thanie,
Szlachetny umysł twój schorzałe myśli
Rozprzęgły całkiem. — Idź: zaczerpniéj wody,
I opłócz z rąk twych plugawe świedectwo. —