Strona:William Shakespeare - Dramata Tom II tłum. Komierowski.djvu/51

Ta strona została przepisana.
49
ODSŁONA II. SPRAWA III.

Twarz ich i ręce były krwią zmazane,
I okrwawione sztylety leżały
Na ich podgłowiach. Oblicza ich dzikie,
I obłąkane, budzą podejrzenie.

MACBETH.

O jakże żal mi téj zapalczywości,
Żem obu pobił.

MACDUFF.

Przecz, — żeś to dokonał?

MACBETH.

Kto może razem i w jednéjże chwili,
Spoić roztropność, przezorność i wściekłość,
Prawość i słuszność? To nie rzecz jest ludzka;
Czyn który spełnił zapał przywiązania,
Prześcigł rozwagę. — Tutaj leży Duncan;
Krwią srebrne ciało jego zrumienione;
Rozwarte blizny, jakoby szczelina,
Którą zniszczenie kroczy w głąb natury;
Tam zbóje w świeżych oznakach rzemiosła;
Przy nich sztylety groźnie krwią ociekłe;
I któż by wtenczas umiarkował serce,
Pełne zapału, porywcze do czynu,
Jaki wskazało żywe przywiązania?

LADY MACBETH.

Pomóżcie odejść! ach!

MACDUFF.

Baczcie na Lady.

MALCOLM.

A myż będziewa niemi w tym wypadku,
Który nas głównie dotycze?