Strona:William Shakespeare - Dramata Tom II tłum. Komierowski.djvu/59

Ta strona została przepisana.
57
ODSŁONA III. SPRAWA I.
MACBETH.

Doszły nas wieści, że ci niegodziwi
Powinni nasi, uszli ztąd do Anglji,
I do Iriandji; przeczą ojco-bójstwu,
I dziwne gadki roznoszą po świecie;
Lecz o tém jutro i o innych sprawach,
Których wymaga piecza mego państwa.
Teraz wy na koń; do powrotu w nocy,
Bądźcie mi zdrowi. Fleance, czy jedzie z wami?

BANQUO.

Jedzie, mój panie; czas już nagli na nas.

MACBETH.

Życzemy koniom szybkiéj, pewnéj nogi,
Wam zalecamy ostrożność na siodle;
Bądźcie mi zdrowi.

(Odchodzi Banquo).

Teraz każdy panem
Jest czasu swego, aż do siódméj w wieczór,
Aby tém większą potém w zgromadzeniu
Czerpał ochotę. I my pozostaniem
Odosobnieni, do czasu wieczerzy.
Teraz Bóg z wami.

(Odchodzą: Lady Macheth, Lordowie, panie i t. d).

Héj tam, jeszcze słowo; —
Czy są ci ludzie z naszego rozkazu?

SŁUGA.

Czekają Panie, przed bramą zamkową.

MACBETH.

Wprowadź ich przed nas.

(Dworzanin odchodzi).

To nic jest dojść tu, lecz ostać bezpiecznie;