Znów dreszcz mnie przeszedł; a czułem się czerstwym,
Pełnym jak marmur, silnym jako skała,
Wolnym, swobodnym, jak przewiew powietrza;
Teraz znów więzień, ujęty, spętany,
Poddany dzikim marzeniom i strachom,
Lecz Banquo pewny?
O dostojny Panie,
Ten pewny w dole o dwudziestu ranach
Na głowie, z tych zaś najmniejsza, śmiertelna.
Dzięki ci za to. — Tak więc już spoczywa
Ten wąż stateczny; gadzina co uszła,
W czasie zapuścić może jad, na teraz
Braknie jéj zębów. — Ustąp ztąd, a jutro
Rozpowiesz więcéj.
Miłościwy Panie,
Nie dzielisz uciech; posępną jest uczta,
Jeźli uprzejmość i chęć gospodarza
Jéj nie ożywi. Każdy może w domu
Podjeść do syta. Zastawę należy
Obrzędem uczcić, swobodą okrasić,
Bez nich jest martwą.
Wdzięczny upominacz!
Niech-że więc strawność budzi chuć do jadła.
Przy obu zdrowie!