Rzucić skarb drogi, stargać przywiązania
Tak silne węzły; nawet na rozstanie
Ich nie uściskać. Lecz, proszę cię, tylko
Moja nieufność niech cię nie obraża;
W niéj moja całość. Cóżkolwiek dopuszczam,
Dla tego przecie, możesz bardzo prawym
Pozostać człekiem.
Pław się, pław się we krwi,
Biedna ojczyzno! przeklęta Tyranjo,
Wtłocz twe posady! bo już zbrakło cnoty,
Co cię okiełzna! Poddaj się! twój władca,
Upadł na duchu! — Bądźcie zdrowi, Książe!
Za obszar krain które tyran dławi,
Za skarby Wschodu, nie zostanę podłym,
Jak mnie sądzicie.
Tém się nie obrażaj;
Nie mówię tego, jakbym miał się ciebie
Na pewno lękać. Wiem że się ojczyzna
Chyli pod jarzmo, że jęczy, że krwawi;
Że dzień jéj każdy nową wtłacza bliznę;
I to wiem równie, że dosyć rąk jeszcze
Podniosło-by się w moich praw obronie;
A tu przyjazna Anglja mi ich zwierza,
Całe tysiące. Lecz dopuśćmy nawet,
Że zdołam zdeptać, że na miecz mój wbiję
Głowę tyrana, biedną moją ziemię,
Dla tego większe dotkną tylko klęski,
Większe cierpienia i z liczniejszych przyczyn,
Przy zmianie władcy.