Strona:William Shakespeare - Lukrecja.djvu/11

Ta strona została przepisana.
VII.

Czy tak, czy nie tak, niewczesna go przecie
Myśl do niewczesnej popędza podróży;
Niczem mu honor, stanowisko w świecie,
Niczem druhowie! Śpieszyć się nie nuży,
By zgasić w sobie taki ogień duży!
Zdradzieckie płomię! Oziębia cię skrucha,
Gaśnie twa wiosna, a żar twój wciąż bucha!

VIII.

Gdy do Kollacjum przybył pan ten wraży,
Miał u Rzymianki przyjęcie łaskawe;
Piękność i cnota walczyły w jej twarzy,
Która z nich większą zyskała jej sławę:
Chełpi się cnota, piękność wówczas w krwawe
Stroi się wstydy, a gdy ta się chwali,
Cnota pobiela czerwień jej korali.

IX.

Atoli piękność biel tę swoją mieni
I przypisuje gołębiom Wenery;
Wtedy to cnota mówi, że czerwieni
Dostała piękność li od niej za ery
Złotej, by w boju zyskać puklerz szczery:
Gdy natrze na nią hańba, wówczas może
Biel znaleźć tarczę w czerwonym kolorze.

X.

Taka w Lukrecji twarzy waśń herbowa:
Czerwień piękności ciągłe wiedzie boje
Z białością cnoty; ta i ta królowa