Chmura, wieszcząca napór burzy srogiej,
Aże noc ciemna, mać śmierci i trwogi,
Mrok swój nad światem w krąg rozrzucać pocznie
I dzień w swym sklepie uwięzi niezwłocznie.
Wówczas Tarkwinjusz do łoża się kładzie —
Udaje bowiem, że do snu gotowy
I przemęczony, gdyż wiódł, po biesiadzie,
Długie ze skromną Lukrecją rozmowy;
Lecz teraz zaczął walczyć pęd życiowy
Ze snu potrzebą, co oczu nie klei
Li dusz rozbitych i trosk i złodziei!
Tak i Tarkwinjusz leży i rozkłada
Niebezpieczeństwo na drodze swej chęci;
Osięgnąć cel swój ta chęć jego rada,
Choć ją nadzieja tylko słabo nęci;
Zwyciężyć, myślą i rozpaczą zdjęci,
A tam, gdzie niecna nagroda nas czeka,
I śmierć przestaje być śmiercią dla człeka.
Człowiek wielkiego żądny posiadania,
Zysk kochający, mało sobie ceni
To, co posiada: dobytek roztrwania
I, pragnąc więcej, niema nic w kieszeni,
Lub zbytnim zyskiem ludzie przeciążeni
Trosk nie umieją utrzymać na wodzy
I bankrutują mienni, a ubodzy.