Strona:William Shakespeare - Lukrecja.djvu/29

Ta strona została przepisana.
LXX.

„Powiem odrazu, że twa piękna postać
Daje mi ciebie dziś, w tej nocnej dobie;
I mojej woli ty musisz się dostać,
Gdyż ona rozkosz ziemską widzi w tobie;
Chciałem ją zwalczyć w wszelakim sposobie,
Lecz gdy ją wyrzut i rozum uśmierca,
To jej twa piękność dodaje znów serca.

LXXI.

„Znam krzyż, co z tego zgnębi mnie powodu,
Wiem, jakie kolce czuwają nad różą,
I znam te miody, które strzegą miodu!
Wszystko z rozwagą przewidziałem dużą,
Lecz woli rady przyjaciół nie służą:
Godnie, nie godnie — poto li mam oko,
By je w piękności zatapiać głęboko.

LXXII.

„Juści ja w swojej roztrząsnąłem duszy,
Że płodzę hańbę i troskę jedynie,
Lecz namiętności nic tutaj nie wzruszy,
Nie wstrzyma żądzy, gdy na oślep płynie —
Znam te łzy skruchy, co po takim czynie
Cieką, te wstręty, gromy nieprzyjaźni,
A, by wstyd posiąść, walczę najwyraźniej...”

LXXIII.

To mówiąc, wznosi rzymski miecz do góry —
Ten jest, jak sokół, co swych skrzydeł cieniem
Więzi przy ziemi ptaszynę, że w chmury