Strona:William Shakespeare - Lukrecja.djvu/44

Ta strona została przepisana.

Kala rozpusta? Przecz wciska się zdrada
W piersi niewinne, a król woła „biada!“
Własnym przykazom? Nie ma takiej siły
Czystość, iżby jej brudy nie skaziły!

CXXIII.

„Starzec, przechciwie gromadzący mienie,
Trosk li doznaje, ból mu łamie kości;
Ledwie ma oczu dosyć na patrzenie,
Tantala męki przychodzą doń w gości,
On zgarnia płony owoc swej mądrości,
Innej z swych zysków nie mając rozkoszy,
Oprócz udręczeń, których nic nie spłoszy.

CXXIV.

„Dobro, z którego korzystać nie umie,
Zostawia w zarząd swym potomkom, którzy
Wnet je w młodzieńczej roztrwaniają dumie:
Ojciec był słaby, im sił zbytek służy,
By skarb przeklęty móc utrzymać dłużej.
Miłe słodycze niemile się kwaszą
W czas, gdy je zwiemy własnością już naszą.

CXXV.

„Niesforne wichry towarzyszą wiośnie,
Trujące zielska głuszą cudze kwiecie;
Padalec syczy, gdzie śpiew ptasząt rośnie,
Owoce cnoty niszczy grzech, na świecie
Niczego swem li dobrem nie nazwiecie:
Jakiś przypadek zjawi się w złej porze,
Zniszczy je całkiem lub uszkodzić może.