Strona:William Shakespeare - Lukrecja.djvu/49

Ta strona została przepisana.
CXL.

„Chwile spoczynku kłóć mu niepokojem,
Niech go na łożu straszne trapią lęki;
Litość budzący jęk łącz mu ze znojem,
Lecz sam litosnej nie podawaj ręki,
Rzucaj mu serca, wobec których miękki.
Jest głaz najtwardszy, łagodne podwiki
Niech będą dziksze dlań, niż tygrys dziki.

CXLI.

„Czas mu daj dzisiaj, by rwał sobie włosy,
Czas, by się naspał na sposób przeróżny,
Czas, aby zwątpił, iż Czas zmieni losy,
Czas, by był sługom najlichszym usłużny,
Czas, by z żebraka ręki chciał jałmużny,
A ten, co żyje li z proszalnej strawy,
By mu odmówił tej karmi plugawej.

CXLII.

„Daj czas, by w druhach swoich ujrzał wrogi,
I jak zeń szydzą błazeńskie wyrzutki;
Czas, aby widział, jak Czasu się nogi
Wloką w czas troski, jak czas uciech krótki,
A czas jak długi przetrzymują smutki,
I niech grzech jego ma czas bez popasu
Gorzko narzekać, iż nadużył Czasu.

CXLIII.

„Ucz mnie, o Czasie, jak go kląć najkrwawiej,
Ty, coś nauki dawał złodziejowi!
Niech go cień własny o rozum przyprawi,