Strona:William Shakespeare - Lukrecja.djvu/50

Ta strona została przepisana.

Niech każdą chwilę, by się zabić, łowi,
Swą podłą ręką — tak będzie najzdrowiej —
Niech krew swą puści przepodłą — boć drugi
Kat mu tej nędznej nie odda przysługi.

CXLIV.

„Najnikczemniejszy jest ten, który zdradnie,
Pochodząc z królów, cnym nadziejom kłamie.
Im kto jest większy, tem większe nań spadnie
Dobro honoru lub pogardy znamię —
Świetność ulega tem ciemniejszej plamie:
Brak jest księżyca, gdy go mgły zasłonią,
A zgaśnie gwiazda, któż się troszczy o nią?

CXLV.

„Niech w muł zanurzy skrzydła czarna wrona,
A nikt nie ujrzy, że na niej są kały,
Ale gdy srebrny łabędź to wykona,
Widne na puchu plamy pozostały;
Sługa jak noc jest, król jak dzień wspaniały:
Któż śledzi loty komarów? Zaś oczy
Wszystkich zwrócone, gdzie się orzeł toczy!

CXLVI.

„Precz, puste słowa! Li błazeńskiej wargi
Wyście sługami, nieudolni sędzie!
Idźcie się mierzyć z szkolarskiemi targi,
Płone dla płonych wygłaszać orędzie,
Adwokatować tchórzom! Dla mnie będzie
Wszelki wasz wywód wart drobinę słomy,
Odkąd mógł spotkać mnie ten srom widomy!