Strona:William Shakespeare - Lukrecja.djvu/52

Ta strona została przepisana.

A sama szukam na siebie żelaza:
Żadna mnie wówczas nie kalała zmaza,
Tak, jak i teraz! O nie! On, niestety,
Zabrał mi znamię uczciwej kobiety!

CLI.

„O, przeminęło, dlaczego mi życie
Było tak drogie, więc się już nie boję
Zginąć! Gdy śmiercią oczyszczę okrycie
Tak zabrukane, w znak czci je przystroję,
W żywotną hańbę mrący żywot wpoję!
Ale pociecha jest w tem marna pono
Chcieć spalić skrzynię, z której skarb skradziono.

CLII.

„Nie, Kollatynie, ja nie skrzywdzę ciebie,
Abyś miał posmak pohańbionej wiary;
Twojej miłości wiernej nie pochlebię,
Żem dochowała ci ślubów! W konary
Szczep ten bękarci nie porośnie! Kary
Dozna plugawiec, chełpić się nie będzie,
Że srom ten wszczepił on na twojej grzędzie!

CLIII.

„Wara mu szydzić z ciebie pokryjomu
Czy śród przyjaciół! Ty zasię wiedz o tem,
Że twój dobytek skradziono ci z domu
A nie płacono zań nikczemnem złotem.
Nie chcę się żadnym uwalniać obrotem —
Jam panią doli mej i mą przewinę
Życie okupi śmiercią, skoro zginę.