Gdy raz się uprze. Łatwiej się uśmierzy
Ból przedawniony i trwały, zaś świeży
Jest niby pływak niewprawny, bezradnie
Tak się szarpiący, aż umilknie na dnie.
I ona, w męczarń pogrążona fale,
Z wszystkiem, co widzi, gorzko się rozprawia,
Ze swemi inne porównuje żale,
A każdy przedmiot cierpienia jej wznawia:
Gdy jedno zniknie, to drugie się zjawia;
Czasem jej boleść niema jest, bez słowa,
To rozszalała, zbyt mówić gotowa.
Wesołą pieśnią swą poranne ptaszę
Aż do wściekłości podżega jej bole:
Radość się wwierca w krwawe wnętrze nasze
I jeszcze bardziej zaostrza niedolę.
Smutnym najlepiej bywa w smutnych kole,
Boleść li wówczas jest zadowolona,
Gdy się dostanie do swych równych grona.
Podwójnie ginie, kto ginie u brzega;
Na widok strawy większa moc jest w głodzie;
Rana przy maści okrutniej dolega;
Żal przy ukoju jeszcze bardziej bodzie;
Głęboka boleść podobna jest wodzie,
Co, wstrzymywana, śluz rozburzy na nic:
Gdy ją podrażnią, nie zna tam ni granic.