Gdzie żar nie piecze, mroźny wiatr nie dmucha,
Niech li zwierz dziki pieśni naszej słucha:
Jeśli o cnocie człowiek nie pamięta,
W byty cnotliwe zmieniajmy zwierzęta“.
Jak wystraszona sarna błędnem okiem
Szuka i szuka, gdzieby uciec można,
Lub jak zbłąkaniec nie wie, gdzie się krokiem
Ruszyć, gdy przed nim matnia li bezdrożna,
Tak też i ona jest w rozterce, trwożna,
Czy żyć czy umrzeć: wie o tem dokładnie,
Że srom na życie i na śmierć jej spadnie.
„Zabijać siebie, znaczyłoby“ — powie —
Ciało i duszę równym zmazać kałem.
Mniej człek boleje przy straty połowie,
Niż pożegnawszy się z swem mieniem całem.
O sercu twardem, o litość niedbałem,
Jest mać, co, jedno postradawszy dziecię,
Zabija drugie, które ma na świecie.
„Ciało czy dusza — cóż mi droższem było,
Gdy ta i tamto, niewinności wzory
I kształtów bożych, jako własność żyło
Męża i nieba do ostatniej pory?
Ach! dumna pinjo, tak odarta z kory,
Strać sok i liść swój! Tak samo i on
Ta moja dusza, kory pozbawiona!