Sług mego pana w szybkim się sposobie
Wybierze w drogę! List co tchu, w tej dobie,
Do mego męża zaniesie namiotów!
Pośpiech niezbędny. List mój zaraz gotów...“
Dziewczyna poszła; ona pisać pocznie,
Lecz darmo piórem wodzi po papierze;
Pomysł i boleść w walce są widocznie,
Co rozum zmyśli, to wola zabierze:
To zbyt wymyślne, tamto znów zbyt szczerze
Złe i rubaszne; na różne rozumy
Człek się tak sili, cisnąc się przez tłumy.
Wkońcu tak zacznie: „Ty bezecnej żony
Zacny małżonku! Naprzód pozdrowienie
Ślę twej osobie, potem, ulubiony
Skarbie mój drogi, pozwól, że wymienię
Tę moją prośbę: zdobądź na widzenie
Z twą się Lukrecją... Żegnam... Krótkiej treści
Słowa-ć te moje ślę z domu boleści...“
I złoży papier, gdzie wyraźne bóle
W tak niewyraźnem zaznaczyła słowie;
Kollatyn żałość pozna w tej cedule,
Lecz co za żałość, tego się nie dowie:
Tego mu w listu nie wyzna osnowie,
By nie posądził jej o czyny wraże,
Nim ona własną krwią swą hańbę zmaże.