Strona:William Shakespeare - Lukrecja.djvu/63

Ta strona została przepisana.
LXXXIX.

Skąpi też z swojej namiętności władzą,
Aż on jej swemi nie pojmie uszami,
Gdy jęk i łkania czystości dodadzą
Jej pokalanej sukni, co ją plami
I plamić może wciąż podejrzeniami:
Niechce słów błota w tem piśmie jedynem,
Dopóki słowa nie oczyści czynem.

CXC.

Postać boleści bardziej człeka wzruszy,
Gdy obok uszu pomogą nam oczy;
Oko wprowadza każdy ruch jej w uszy,
W całość jej wszystkie składniki jednoczy,
Do samych uszu tylko część się wtłoczy;
Od głębi morza bardziej zdrój szeleści,
Wichr słów przytłumia ciężką toń boleści.

CXCI.

List pieczętuje o takim adresie:
„Co tchu mężowi mojemu w Ardei“.
Czeka posłaniec, co pismo zaniesie,
I ona mruka popędza zkolei,
By mknął jak ptak ów w północnej zawiei:
O, dla niej pośpiech nad pośpiechy niczem,
Tak ostateczność pędzi ją swym biczem,

CXCII.

Poczciwy prostak nisko się jej skłoni,
List z rąk zabiera, patrzy w niemym zdziwie
I, ani słówka nie rzeknąwszy do niej,