Strona:William Shakespeare - Lukrecja.djvu/64

Ta strona została przepisana.

Z twarzą spłonioną odchodzi wstydliwie.
Masz na sumieniu grzech, to ci lękliwie
Zda się, że wszyscy widzą go i ganią:
I on jej zdaniem rumieni się za nią.

CXCIII.

Ot, głupi chłopak! Niema ani cienia
Sprytu w tym słudze! Z czelności nie słynie!
Tego rodzaju niewinne stworzenia
Nie w słowie chcą się pokazać, lecz w czynie.
Zuchwalec umie się chełpić jedynie,
A leń wierutny!... Ten zaś, dawny człowiek,
Ręczy nie słowem, lecz szczerością powiek.

CXCVI.

Odruch służbisty jeszcze w niej porusza
Większą nieufność: z żarzewiem na twarzy
Mniema, że zna on chuć Tarkwinjusza
I z tej przyczyny z nią się razem żarzy:
Patrzy mu w oczy i stąd coraz barzej
Płoną mu lica, a jej znowu zda się,
Że wstyd swój widzi w jego krwawej krasie.

CXCV.

Zwłoka powolna razi ją niemile,
A sługa ledwie jął się swej podróży!
Nie wie, jak spędzać ma bolesne chwile,
Już jej się nie chce wzdychać, płakać dłużej:
Tak męka mękę, troska troskę nuży,
Że się na moment wstrzyma od żałoby,
By znaleźć nowe narzekań sposoby.