Strona:William Shakespeare - Lukrecja.djvu/65

Ta strona została przepisana.
CXCVI.

Wkońcu przed pięknem malowidłem staje,
Które tam wisi, Priamową Troję
Przedstawiające, jak to greckie zgraje
O swą Helenę straszne toczą boje,
By na Iljonie wywrzeć pomsty swoje —
Obraz, gdzie dumne tak strzelają mury,
Że snać je niebo chce całować z góry.

CXCVII.

Przeróżnych rzeczy bolesnych tysiące
Jakby tu żywot miały rzeczywisty:
Łzy tutaj widać, kroplami ciekące
Na zwłoki mężów; strumień krwi przeczysty
Mówił o wielkich zdolnościach artysty,
Blask tak przygasał w konającem oku,
Jako ten węgiel, który tli się w mroku.

CXCVIII.

Tu przy okopach zczerniała gromada
I zlana potem: to pionierzy;
Na szyki Greków niejeden tam pada
Wzrok z dziur strzelniczych iljońskiej wieży —
Mało pociechy w tych spojrzeniach leży!
Taki w to dzieło trud włożono boski,
Że już zdaleka w oczach ujrzysz troski.

CXCIX.

I wodzów widzisz w całym majestacie
Wdzięcznej potęgi: zwycięstwo wyraża
Twarz ich; a w młodych co za żywość macie!