Strona:William Shakespeare - Lukrecja.djvu/75

Ta strona została przepisana.
CCXXXI.

Z mokrego gniazda rozpoczyna ninie
Ten blady łabędź wieścić o swym kresie.
„Mało” — powiada — „słów przystoi winie,
Której już żadna skrucha tu nie zniesie;
Boleść, nie słowo, z mego wnętrza rwie się;
Zbyt długo trwałby mój lament, by jednym
Można językiem wyrazić go, biednym.

CCXXXII.

„Oto jest wszystko to, co on ci powie:
Do twej łożnicy, mój małżonku miły,
Wszedł cudzy człowiek i zajął wezgłowie,
Gdzie spoczywały twe strudzone siły;
Jakieby sobie zło wyobraziły
Ludzkie umysły, — co zadać jest zdolna
Przemoc, od tego Lukrecja nie wolna!

CCXXXIII.

„Dziś o północy, śród jej strasznej głuszy,
Z mieczem i światłem w mą izbę się wkręci
Nędzna gadzina i szepnie mi w uszy:
„„Zbudź się, Rzymianko, poddaj się mej chęci,
Jeżeli srom cię i hańba nie nęci,
Którą na ciebie i twoich sprowadzę,
Chcesz-li odtrącić mej miłości władzę,

CCXXXIV.

„„Ulubionego-ć zabiję pachoła,
Gdybyś mej woli opierać się miała,
A potem ciebie uśmiercę”” — zawoła —