Tu on, nieszczęsny nabywca tej doli,
Z spuszczoną głową, z głosem, co w zatargi
Idzie z boleścią, strasznie się mozoli —
Ze smutkiem w oku —, iżby z swojej wargi,
Jak wosk wybladłej, móc wydobyć skargi
Ale daremnie! Widzi, jak w pośpiechu
Dech mu z powrotem topi się w oddechu.
Jak wał spieniony z taką się złowrogą
Poprzez łuk mostu szybkością przeciska,
Że go twe oczy prześcignąć nie mogą,
I znów do swego wraca legowiska,
Skąd znowu pnie się jego wściekłość śliska,
Tak też i troska jego to się wzbiła
Wgórę, to na dół opada, jak piła,
Ból jego niemy ta biedna niewiasta
Śledzi i tem go budzi: „Przez złowieszcze
To zatroskanie twe ma troska wzrasta:
Fala nie słabnie, kiedy rosną deszcze;
Twój ból to sprawia, że ja bardziej jeszcze
Ból mój odczuwam! Dostateczna miara,
Jeżeli płacze jedna oczu para.
„Dla mnie, jeżeli mogę ci być droga,
Dla twej Lukrecji, spraw, byś w tym momencie,
Co tchu, mnie pomścił: zabij swego wrogą,