Strona:William Shakespeare - Lukrecja.djvu/78

Ta strona została przepisana.

Co nas i ciebie skrzywdził tak zawzięcie!
Złu nie zagrodzi drogi to poczęcie,
Bo już za późno, lecz niech zdrajca zginie!
Winy się mnożą, gdy sąd żelży ninie.

CCXLII.

„Lecz nim go nazwę, szlachetni panowie” —
Tak się do druhów Kollatyna zwróci —
„Chcę mieć rękojmię w waszem zacnem słowie,
Że mojej sprawy nikt z was nie porzuci,
Jeno mnie pomści, gdyż szlachetnej chuci
Znak to, jeżeli w rycerskiej podniecie
Śpieszy z pomocą skrzywdzonej kobiecie”.

CCXLIII.

Na tę jej prośbę każdy z tych rycerzy,
Obecnych tutaj, pomoc jej przyrzeka,
Tak jak w rycerskich przykazaniach leży;
Każdy chce słyszeć nazwisko człowieka,
Który ją skrzywdził, ale ona zwleka
I tak zawoła: „Powiedzcie wy sami,
Cóż może zmazać grzech, co mnie tak plami?

CCXLIV.

„Jakże określić występek, jeżeli
Narzucon został warunki strasznemi?
Czyż duch mój czysty rozgrzeszeń udzieli?
Honor zdeptany czyż powstanie z ziemi?
Może-ż być koniec z losami mojemi?
Zdrój sam się czyści, a my czyż się z plamy,
Gwałtem zadanej, oczyścić nie mamy?”