Strona:William Shakespeare - Lukrecja.djvu/80

Ta strona została przepisana.

Na zwłoki córki rzucił się, złamany!
Brutus wyciąga z tej krwawej fontany
Sztylet morderczy, a w ślad za nim ciecze
Krew, wołająca znać o zemsty miecze.

CCXLIX.

Sącząc się z piersi, na dwa się potoki
Krew ta rozdziela i swoją purpurą
Z dwóch stron te ciche obejmuje zwłoki,
Że wyglądają jak wyspa, ponurą
Oblana falą, bezludna, nad którą
Śmierć się unosi... Jeden czysty, drugi,
Jakby Tarkwinjusz splamił blask tej strugi.

CCL.

Naokół twarzy, smutnej, lodowatej,
Z tej krwi szczerniałej wodny krąg wychodzi,
Jakby chciał płakać nad miejscem zatraty.
Odtąd, z litości dla Lukrecji, rodzi
Z krwi się zepsutej taki krąg; z powodzi
Krwi nieskalanej bije blask czerwieni,
Snać nad skażoną z wstydu się rumieni.

CCLI.

„Córko!” — zawoła Lukrecjusz z boleści,
„Mem było życie, któreś tu ukradła!
Skoro się w dziecku obraz ojca mieści,
Gdzie żyć, gdy ty już nie żyjesz, pobladła?
Nie na tom ciebie spłodził, byś tak padła!
Jeżeli dzieci odchodzą przed nami,
Nie te naszymi, my ich potomkami!