Strona:William Shakespeare - Lukrecja.djvu/83

Ta strona została przepisana.
CCLIX.

Brutus, co wyjął miecz z Lukrecji serca,
Pocznie, ich wspólne słysząc narzekanie,
Stroić się w szatę dumy, zaś uśmierca
Dawne błazeństwo, topi je w jej ranie —
On, w którym dotąd widzieli Rzymianie
Li dowcipnisia, co, w głupstwach uparty,
Pustym monarchom puste sypał żarty.

CCLX.

Teraz tej śmiesznej pozbywa się szaty,
W którą tak mądrze skrywał głąb swej duszy,
I, uzbrojony w swój rozum, bogaty
Z łez Kollatyna źrenice osuszy:
„Wstań, Rzymianinie skrzywdzony! Niech ruszy
Mądrość się w tobie, niech przeze mnie, błazna,
Jak postępować ma, nauki zazna!

CCLXI.

„Można” — tak woła — „raną leczyć rany,
Boleść boleścią? Smutek spędzać smutkiem?
Mścić się na sobie samym za zadany
Cios pięknej żonie podłych chuci skutkiem?
Dziecinne gniewy w wnętrzu się słabiutkiem
Rodzą! Tak samo twa małżonka droga
Zabija siebie, zamiast zabić wroga!

CCLXII.

„Niech się twe serce, mężny Rzymianinie,
Nie gubi w łzawych skarg bezpłodnej rosie!
Uklęknij ze mną i zwróćmy się ninie