Strona:William Shakespeare - Lukrecja.djvu/84

Ta strona została przepisana.

Do rzymskich bogów z korną prośbą w głosie,
By za ich sprawą wraz wytężyło się
I położyło kres tej brudnej plamie,
Co gród nasz kala, nasze silne ramię.

CCLXIII.

„A teraz na ten nasz Kapitol boży,
Na krew, zbrukaną tak niesprawiedliwie,
Na słońce niebios, co nam ziarna mnoży,
Na prawo, drogie naszej rzymskiej niwie,
Na czystą duszę Lukrecji, tak tkliwie
Nam się skarżącej, na ten nóż skrwawiony,
Pragniemy pomścić śmierć tej wiernej żony.

CCLXIV.

To rzekłszy, rękę na swej piersi kładzie
I miecz całuje, by wzmocnić swe słowa,
I swą przysięgę narzuca gromadzie,
A ta, zdumiona, przysiąc jest gotowa:
Kornie ku ziemi gnie się każda głowa,
Brutus swą rotę głęboką powtórzy
I ci z przysięgą nie zwlekają dłużej.

CCLXV.

Ten zaprzysięgłszy wyrok, uchwalili
Zabrać Lukrecję. Wszystkim się wydało,
Że trzeba w Rrzymie pokazać tej chwili
Zbrodnię Tarkwinja, skrwawione to ciało.
Tak uczyniono. A gdy się to stało,
Wszyscy się na to zgodzili Rzymianie,
By szedł Tarkwinjusz na wieczne wygnanie.

KONIEC.