Strona:William Shakespeare - Makbet tłum. Kasprowicz.djvu/22

Ta strona została przepisana.
20[334—359
WILLIAM SHAKESPEARE

Którą odrazu przekroczyć wypada,
Jeżeli nie mam się potknąć. Swój cały
Zgaście blask, gwiazdy, byście nie widziały
Żądz mych ponurych, tkwiących tak głęboko.
Niechże na rękę nie patrzy me oko —
Lecz niech się staną rzeczy, które mogą,
Jeśli się staną, oko przejąć trwogą.

(wychodzi)

DUNKAN: Tak, drogi Banko! Przedzielny to człowiek!
Piać na cześć jego pochwały — to pokarm,
To bankiet dla mnie!... Podążajmy za nim
Tam, gdzie nas jego wyprzedza troskliwość,
By nas powitać... Krewniak to zaiste
Nieporównany...

(odgłos trąb. Wychodzą)
SCENA V.
Inwerness.
Komnata w zamku Makbeta
(Wchodzi Lady MAKBET, czytając list)

LADY MAKBET: „Spotkały mnie w dniu mojego zwycięstwa; przekonałem się po najpewniejszych dowodach, że mają w sobie więcej, niż wiedzę śmiertelnych. Kiedym pałał żądzą zadawania im dalszych pytań, zmieniły się w powietrze i znikły śród niego. Gdym stał osłupiały z podziwu, nadeszli posłowie od króla i powitali mnie tanem Kawdoru, którym to tytułem pozdrowiły mnie były poprzednio one siostry-wiedźmy, słowami „Witaj, przyszły królu!“ odsyłając mnie ku dniom idącym. Uznałem za stosowne donieść ci o tem, najdroższa moja uczestniczko wielkości, abyś przez nieświadomość, jaką zapowiedziana ci wielkość, nie utraciła należytego udziału w radości. Weź to sobie do serca i żegnaj!“