Strona:William Shakespeare - Makbet tłum. Kasprowicz.djvu/27

Ta strona została przepisana.
[472—497]25
MAKBET — AKT I

Wasza wysokość, zdać tobie rachunek
I zwrócić własność twoją.
DUNKAN: Podaj rękę
I do mojego prowadź gospodarza!
Wielce kochamy go i będziem nadal
Kierować łaski swe ku niemu. Pozwól,
Moja ty pani gospodyni!

(wychodzą)
SCENA VII.
Izba w zamku Makbeta.
(Surmy i pochodnie. Wchodzi krajczy i kilku ze służby z półmiskami i inną zastawą. Potem wchodzi MAKBET)

MAKBET: Gdyby się miało stać, co stać się miało,
Byłoby dobrze, jeżeliby mogło
Stać się odrazu. Gdyby mord wydołał
Omotać swoje następstwa, a razem
Z swojem spełnieniem złowić szczęście; gdyby
To uderzenie było wszystkiem w sobie
I zakończeniem wszystkiego tu na tej
Doczesnej grobli, na mieliźnie chwili —
Życiebym przyszłe pominął. Lecz zawsze
Czeka nas wyrok w tych razach; dajemy
Krwawe nauki, a one, pojęte,
Rychło zwracają swe ostrza przeciwko
Nauczycielom; kielich z zawartością,
Przez nas zatrutą, do naszych przykłada
Ust sprawiedliwość. Podwójna tu u nas
Trzyma go ufność: najsamprzód wszak jestem
Jego krewniakiem i poddanym, oba
Silne powody, by tego nie czynić.
A dalej jako gospodarz winienem
Zamykać wrota przed jego mordercą,