Strona:William Shakespeare - Makbet tłum. Kasprowicz.djvu/43

Ta strona została przepisana.
[298—319]41
MAKBET — AKT II

Sercu odwagę dania jej świadectwa,
Ażeby tego nie zrobił?
LADY MAKBET: Pomóżcie
Wyjść mi! O rety!
MAKBET: Zajmijcie się panią!
MALKOLM: (na stronie do Donalbeina)
Czemu trzymamy język na uwięzi?
Nas ten wypadek najbardziej dotyka!
DONALBEIN: (na stronie do Malkolma)
Poco nam gadać tu, gdzie z każdej szpary
Los może wypaść i nas schwycić? Dalej!
Precz stąd!
Łzy nasze jeszcze nie dojrzały.
MALKOLM: (na stronie do Donalbeina)
Jeszcze
I ból nasz nie jest na swobodnej stopie.
BANKO: Zająć się panią!

(wynoszą LADY MAKBET)

A gdy odziejemy
Tę naszą nagą ułomność, na taki
Chłód wystawioną, zbierzemy się znowu,
By zastanowić się nad tym najkrwawszym
Z czynów i dotrzeć do niego. I trwogi,
I wątpliwości przejm ują nas dreszcze.
Ja jestem w możnem ręku Boga, walczyć
Będę więc odtąd przeciw skrytym planom
Zdradzieckiej złości.
MAKDUF: I ja.
WSZYSCY: I my wszyscy.
MAKBET: Okażmy męską gotowość i w sali
Zbierzmy się razem jak najprędzej.
WSZYSCY: Słusznie!

(wszyscy wychodzą — prócz Malkolma i Donalbeina)

MALKOLM: Co myślisz sobie? Nie łączmy się z nimi!