Chcę was pouczyć, jaki czas wyśledzić,
Chwilę po temu, bo stać się to winno
Dzisiejszej nocy i nieco zdaleka
Od mego zamku. Pamiętajcie o tem,
Że ja dla siebie żądam wyjść z tej sprawy
Całkiem na czysto... Z nim razem — by dzieło
Nie miało pęknięć ani dziur — i Flensa,
Syna, co w drodze dziś m u towarzyszy,
A skon którego niemniej dla mnie ważny,
Niźli skon ojca — m usi przeznaczenie
Tej ciemnej chwili ogarnąć. Namyślcie
Teraz się sami! Ja wrócę niebawem.
OBAJ MORDERCY: My się już, panie, namyślili.
MAKBET: Zaraz
Każę was przyzwać. Czekajcie na dworze!
Pragniesz li, Banko, dostać się do nieba,
To jeszcze dzisiaj ulecieć ci trzeba.
LADY MAKBET: Banko opuścił dwór?
SŁUGA: Opuścił, pani,
Ale powraca tej nocy.
LADY MAKBET: Królowi
Powiedz, że proszę go o wolną chwilę
Na kilka słówek.
SŁUGA: Idę.
LADY MAKBET: Wszystko na nic,
Jeśli chęć nasza na czyn się przemienia,