Strona:William Shakespeare - Makbet tłum. Kasprowicz.djvu/66

Ta strona została przepisana.
64[476—501]
WILLIAM SHAKESPEARE

Cyt! Mały duch mój siedzi w mglistej chmurze
I już mnie wzywa tam ku swojej górze.

(wychodzi)

PIERWSZA CZAROWNICA:
Spieszmy się! Dalej! Ona wnet powróci!

(wychodzą)
SCENA VI.
Forres. Komnata w pałacu.
(Wchodzi LENNOKS z drugim LORDEM).

LENNOKS: Moje poprzednie spotkały się słowa
Z myślami twemi i możesz je sobie
Tłumaczyć dalej. To jedno powiadam,
Iż zaszły rzeczy dziwne. Makbet bolał
Nad miłościwym Dunkanem — w istocie
Dunkan już nie żył; zaś rycerski Banko
Udał się w drogę zbyt późno; zapewne
Zechcesz powiedzieć, iże Flens go zabił,
Flens bowiem umknął... Ludzie nie powinni
Jeździć tak późno. A któżby się zdołał
Opędzić myśli, co to za potwory
Malkolm i Donalbein, ażeby zabić
Swego zacnego ojca! Czyn przeklęty!
Jakżeż się martwił Makbet! Czyż nie zabił
W szlachetnym gniewie owych dwóch zbrodniarzy,
Służalców trunku i snu niewolników?
Nie byłże czyn ten piękny? Tak, i madry?
Każdeby żywe gniewało się serce,
Słysząc, że oni zaprzeczają temu.
Tak więc urządził wszystko znakomicie,
I zdaje mi się, że gdyby miał teraz
Synów Dunkana pod kluczem, do czego,
Da Bóg, nie przyjdzie, wnetby