Mam tutaj słowa, które wyć powinny
W pustce powietrznej, by ich żadne ucho
Nie pochwyciło.
MAKDUF: A czego się tyczą?
Sprawy powszechnej, czy też to bolesna
Dań, którą jedna li pierś spłacić musi?
ROSSE: Niema cnej duszy, któraby w tym bolu
Nie miała swego udziału, lecz tobie
Część się należy największa.
MAKDUF: Jeżeli
Mnie się należy, więc się nie ociągaj,
Daj ją co prędzej!
ROSSE: Oby mym językiem
Nie pogardziły na zawsze twe uszy,
Najcięższym bowiem obarcza je dźwiękiem,
Jaki gdykolwiek słyszały.
MAKDUF: Zgaduję!
ROSSE: Zamek twój wzięty, żona twa i dzieci
Pomordowane; chcieć ci opisywać,
W jaki się sposób stało, znaczyłoby
Dorzucać śmierć twą do ofiar tej krwawej
Bestji.
MALKOLM: O nieba litosne! Człowieku,
Nie wciskajże tak kołpaka na czoło,
Użycz twej trosce słów! Ból, co nie mówi,
Przepełnionemu szepcze wówczas sercu,
Każąc mu pęknąć.
MAKDUF: I me dzieci także?
ROSSE: Żona, i dzieci, i służba, i wszyscy,
Kogo mógł tylko napotkać.