MAKDUF: A mnie tam
Wówczas nie było! I ma żona również?
ROSSE: Tak powiedziałem.
MALKOLM: Pociesz się; lekarstwem
Niechaj ci będzie nasza zemsta wielka —
Ona uśmierzy twą boleść śmiertelną.
MAKDUF:
On nie ma dzieci!... Me wszystkie maleństwa?
Wszystkie — powiadasz?... Piekielny jastrzębiu!
Wszystkie kurczęta moje wraz z kokoszą
Tak od jednego padły ciosu?
MALKOLM: Znieś to,
Jak mąż.
MAKDUF: Zaiste. Ale czuć też muszę,
Jak mąż; nie mogę nie pamiętać o tem,
Ze to najdroższe były skarby moje...
Niebo patrzało na to i nie chciało
Dać im ochrony? Występny Makdufie!
Przez ciebie tak ich zabito! O, jaki
Złoczyńca ze mnie! Nie dla ich przewinień,
Tylko dla moich, spotkał mord ich dusze!
Dajcie im, nieba, odpoczynek!
MALKOLM: Niechże
Będzie to brusem dla twojego miecza,
Niech ból twój w gniew się przemieni! Nie kiełzaj
Swojego serca, tylko je rozjuszaj!
MAKDUF: Mógłbym niewiastą być z takiemi oczy,
Pustym chełpiszem przy takim języku!
Ale wy, słodkie niebiosa, przetnijcie
Wszelką odwłokę, stawcie mnie naprzeciw
Tego szatana Szkocji oko w oko,
Na długość miecza dajcie go, a jeśli
Ujdzie, wy również przebaczcie mu, nieba!
Strona:William Shakespeare - Makbet tłum. Kasprowicz.djvu/90
Ta strona została przepisana.
88[554—581]
WILLIAM SHAKESPEARE