Strona:William Shakespeare - Sonety.djvu/31

Ta strona została uwierzytelniona.
XL.

Bierz me miłości wszystkie, ma miłości!
Zyskasz-li więcej nadto, co już miałeś?
Żadnej miłości, w której prawda gości —
Tę prawdę we mnie już dawno widziałeś.
Jeśli ty miłość mą z miłości ku mnie
Bierzesz, ja zato dziś nie zganię ciebie,
Tylko gdy miłość, odrzuconą dumnie,
Ku krotochwilnej zabierzesz potrzebie...
Ja ci wybaczam tę kradzież, choć przecie
Kradniesz mi cały dobytek ubogi
I choć krzywdząca miłość bardziej gniecie —
Wiesz to, miłości! — aniżeli srogi
Cios nienawiści! Niech przez ciebie zginę,
Tylko mi wrogiem nie bądź w tę godzinę!




XLI.

Te małe grzeszki, które twa swoboda
Spełnia, gdy jestem od ciebie zdaleka — —
Godzi się z nimi twoja piękność młoda,
Pokuta bowiem wszędzie na cię czeka.
Zdobyć cię można, wszakże jesteś miękki;
Walczą o ciebie, gdyż piękną masz postać
Gdzież syn niewieści, co niewiasty wdzięki
Odepchnąć zdolen, gdy ta chce go dostać?
Ach! lecz unikać mógłbyś mego domu,
A karcić piękność swą i żądzę młodą,
Którą porwany, łamiesz, nie bez sromu,
Podwójną wierność: jej, bowiem ją wiodą
Czary twe k'tobie, i twoją, bo na mnie
Patrzy twa piękność fałszywie i kłamnie.