Strona:William Shakespeare - Sonety.djvu/79

Ta strona została uwierzytelniona.
CXXXVI.[1]

Łaje cię dusza, żem tak blisko przy niej,
Przysięgnij ślepej, żem woli twej Willi,
A wola prawnie dom swój z duszy czyni,
To dla miłości mojej zrób tej chwili.
Willi ma wolę pomnożyć kochania
Twojego skarbiec: zmieści w tej ostoi
Śród woli innych swą wolę w myśl zdania:
Niczem jedynka, gdzie od liczb się roi.
Niechże więc w liczbie tej zginę, atoli
Przy obrachunku ostatecznym muszę
Być czemś! O, za nic miejże mnie w swej woli,
Niech tylko nic to raduje twą duszę.
Miłuj mnie, Willa, za to, że mam wolę,
A ja tę miłość ze sobą zespolę.




CXXXVII.

Przecz zwodzisz oczy me, ślepa miłości,
Oczy, co widzą, a nie widzą przecie?
Co znają piękność i wiedzą, gdzie gości,
I dopatrują dobrali w złem li w świecie?
Gdy tak stronnicze szukają źrenice
Onej dla wszystkich otwartej przystani,
Dlaczego mylny wzrok zmieniasz w kotwicę,
By mego serca żal wspierał się na niej?
Ma li me serce twoim zwać dobytkiem
To, co własnością jest całego świata?
Ma widzieć prawdę, gdzie, jak widzi, w brzydkiem
Fałsz połączeniu z twem licem się brata?
Prawda me serce i oko uwiodła,
Przeto je nęci wciąż kłamliwość podła.




  1. Sonet CXXV i następny oraz trzynasty wiersz sonetu CXLIII polega na grze wyrazów: will (wola) i Will (zdrobniałość imienia William). Gry tej w języku polskim oddać nie podobna.