Strona:William Shakespeare - Sonety.djvu/87

Ta strona została uwierzytelniona.
CLII.

Zdradziłem ciebie, kochając, ty zasię
Dwukrotnieś śluby zdradziła miłosne,
Łoże i związek, w świeżym wszczęty czasie,
W świeżą nienawiść grążąc jego wiosnę.
Lecz mam cię winić za ślubów złamanie
Dwóch, gdym ja złamał dwadzieścia? O, kłamem
Były przysięgi me, bo mi nie stanie
Wiary już w ciebie! Słowem ja tak samem
Ręczyłem tobie, że w twą stałość wierzę,
W dobroć, łagodność i twą wierność; własnem
Oślepiał oczy, by móc głosić szczerze,
Naprzekór prawdzie, żeś stworzeniem jasnem.
W moich przysięgach grzech tem większy gości,
Żem tak przysięgał wbrew rzeczywistości.




CLIII.

Kupido zasnął z pochodnią przy sobie,
I wtem nadbiegnie jedna z dziew Diany,
Porwie mu żagiew i co tchu w tej dobie
Pomknie w topieli zgasić ją źródlanej.
I święty ogień miłości przetwarza
W gorącą kąpiel zimne zdroju fale:
Niema lepszego do dziś dnia lekarza
Na ludzkie bole, znamy to wspaniale.
Lecz chłopiec swoją rozniecił pochodnię
U ócz mej pani i mego się łona
Dotknął. Do zdroju-m udał się bezpłodnie!
Nie uzdrowiła toń mnie rozpalona.
Ta li mnie kąpiel ratuje od zguby,
Którą Kupido wziął z oczu mej lubej.