Strona:William Yeats-Opowiadania.djvu/118

Ta strona została uwierzytelniona.

zeń kolczugę, począł opatrywać rany. Czynił to jednak niezręcznie, jak zwyczajnie człek, wykonywujący na domysł to, co mu opowiedziano; rycerz dał mu znak, by się zatrzymał, i rzecze:
— Wydaje mi się, że z ciebie chwat!
— Chciałbym was, panie, prosić o rzecz jedną.
— Jeszcze mam kilka koron — rzekł rycerz — chcesz, bym ci je darował?
— O nie! — rzekł chłopak. — Nic dobrego z nichby dla mnie nie wyszło. Jest tylko jedna rzecz, o którą się troszczę, a do tego niepotrzebne mi są pieniądze. Chodzę ode wsi do wsi i ode wzgórza do wzgórza, a gdy mi się uda nadybać ładnego koguta, to go pocichu zwędzę i hajda z nim w las! tam chowam go w kojcu, póki skądsi nie dychnę drugiego pięknego koguta, a wtedy zaprawiam je do walki. Ludziska powiadają, że jestem niebożątko i nie czynią mi krzywdy, ani też nie kazują mi nic wiela innego robić, jeno kiej niekiej wyprawiają na posyłki. Właśnie dlatego, żem niebożątko, wysłali mnie po korony — kto inny byłby im je ukradł; sami zaś nie odważyli się tu powracać, bo teraz gdy was niema przy nich, boją się kłusowników. Czyście słychali wielmożny panie, że gdy chrzcą kłusowników, to proszą wilków na kumów, a ich prawe ramiona to i wcale nie bywają chrzcone?

99