krótką chwilę panowała zupełna cisza; naraz pięciu rajtarów, którzy stanowili straż przyboczną Jmć Fryderyka Hamiltona, podniosło muszkiety i wypaliło, kładąc trupem pięciu zakonników. Huk i dym rozproszyły tajemniczy urok bladych świec ołtarzowych; reszta rajtarów nabrała odwagi i uderzyła na bezbronnych. Za chwilę zakonnicy leżeli poobalani na stopniach ołtarza, a biała ich odzież splamiona była krwią.
— Podpalić ten dom! — krzyknął Jmć Fryderyk Hamilton. Na te słowa jeden z nich wyszedł, a niebawem powrócił, taszcząc wiązkę suchej słomy i rzucił ją pod ścianę zachodnią; uczyniwszy to, umknął, gdyż obawa przed krucyfiksem i poświęcanemi świecami jeszcze nie zeszła mu z serca. Widząc to, pięciu rajtarów, którzy stanowili straż przyboczną Jmć Fryderyka Hamiltona, ruszyli naprzód i biorąc każdy po święconej świecy, podpalili słomę, która buchnęła jaskrawym płomieniem. Czerwone języki ognia wspięły się wgórę, przeskakiwały z gzemsu na gzems i z nagrobka na nagrobek i pełzały po posadzce, zajmując pożogą ławki i krzesła. Ustał taniec cieni a rozpoczął się taniec ognia. Rajtarzy cofnęli się ku drzwiom w ścianie południowej i przyglądali się owym żółtawym tancerzom, skaczącym tu i tam.
Strona:William Yeats-Opowiadania.djvu/145
Ta strona została uwierzytelniona.